Łąka na Wzgórzu

Niewielkie wzgórze przyodziane w zieloną trawę. Czasami można znaleźć tutaj stokrotki, maki czy inne polne kwiaty. Otulona gęstymi krzakami jest trudna do znalezienia jeżeli nikt nie wie o jej istnieniu. Lezy nieopodal jeziora Marzeń.


Carter dopiero nie dawno odkrył to miejsce. Właściwie zaszedł tu całkiem przypadkiem, gdy wracał z kolejnego nudnego spotkania jakie zafundował mu jego własny brat. Wracając wstąpił jeszcze nad jezioro, a ze było ciemno zabłądził tuz przy nim i jakimś cudem znalazł się na wielkiej łące umieszczonej na małym wzniesieniu. Właśnie teraz też tu zmierzał, by spotkać się tutaj z Dee.

Dee nie bardzo znała to miejsce więc zdołała pogubić się kilka razy zanim znalazła odpowiednią drogę. Dotarła na łąkę i stanęła jak wryta. To miejsce na prawdę jej się spodobało. Uśmiechnęła się lekko i podeszła do Cartera.

- I jak młoda ? - położył opiekuńczo rękę na głowie dziewczyny. Wpatrywał się właśnie w różnokolorowe niebo. Słonce dawno już zaszło, jednak kolory jakie po sobie zostawiło były naprawdę piękne. Chłopak potrafił to docenić i teraz właśnie wpatrywał się jak zahipnotyzowany w tę gamę różnych barw.

Westchnęła i podążyła wzrokiem na cel który Carter obserwował, jego ręka nie spadła z jej głowy, tylko zmierzwiła jej włosy. - Jak ma być, ciężko jest, nie chciałam mówić przy Trixy, ona mówiła mi że tak będzie, wszyscy mi z resztą mówili - powiedziała cicho i przestąpiła z nogi na nogę. Odetchnęła głęboko i zerknęła na niego przez ramię - A u Ciebie jak? - zapytała z grzeczności. A przynajmniej wydawało jej się że tak wypada.

- Za dużo mam na głowie. Praca, studia, nieznośny brat, który coś chce. Są też i dobre momenty mojego życia. - Uśmiechnął się na samą myśl. - chociażby spotkania z Azabell. - Wpatrywał się cały czas w to niebo myśląc o swoim dotychczasowym życiu.

Uśmiechnęła się nieznacznie. Właściwie cieszyło ją, że Carter ma jakieś dobre chwile. Zrzuciła jego rękę ze swojej głowy gry odwróciła się do niego przodem i poruszyła znacząco brwiami. Nagle spuściła wzrok - to dobrze - dodała i schowała ręce w kieszenie.

Skierował swój wzrok na dziewczynę, dla standardu potarł swoje oczy zewnętrzną stroną dłoni. Delikatnie dłonią uniósł jej brodę i spojrzał dziewczynie w oczy. - Brakowało mi Ciebie, mała. - Rzucił wreszcie, puścił jej buźkę i ruszył parę kroków przed siebie. długo chciał z nią o tym rozmawiać jednak od jakiegoś czasu nie widział sensu. Wszystko sie pomieszało po jego wyjeździe.

Zamrugała parę razy oczami i odwróciła się w jego kierunku. - Mnie? A nie pomyliłeś mnie czasem z kimś innym? - zaśmiała się lekko. Dee zszokowana całą sytuacją próbowała zamaskować swoje zdziwienie głupimi żartami. W końcu przełknęła ślinę i stanęła znowu przed nim próbując wyczytać coś z jego twarzy.

- Hm ? - Spojrzał w dół na dziewczynę czując po chwili jak po jego policzku spływa coś mokrego. - Hę ? Za dużo przy komputerze siedzę. - powiedział rozbawiony ocierając łzę zastanawiając się czy to nie czasem alergia na pyłki. - Nie jesteś zbyt dobrym obserwatorem. - Uśmiechnął sie spokojnie wsuwając dłonie do tylnych kieszeni swoich jeansów.

Zamyśliła się gapiąc się na jego koszulkę. Dziś, co nie zdarza się często, nie żałowała, że nie jest wyższa. Zerknęła w górę na jego policzek i uśmiechnęła się mimowolnie. - No nie jestem - powiedziała cicho, zastanawiając się co Carter miał właściwie na myśli. - Więc może wytłumaczysz mi to wszystko

- Takich rzeczy sie nie tłumaczy. Kiedyś to zrozumiesz, wiesz. - Uśmiechnął się łagodnie. Po chwili jednak spoważniał. Zaczynał się upodabniać do ojca, Sigric też mu to wmawiał, jednak on dopiero powoli zaczynał to dostrzegać. Zalety oraz wady bycia takim jak ojciec dostrzegał z dnia na dzień, sam nie wiedział czy to dobrze czy też nie. Sig wdał się w matkę, on w ojca natomiast Beatrice, cóż jego siostra była po prostu sobą.

Przewróciła oczami. - Carter ja naprawdę chcę, żebyś mi to wyjaśnił - jęknęła. Przymknęła oczy i oparła czoło o jego tors. - Że niby co, że niby brakowało Ci tego jak ryczę w kącie i jak użalam się nad sobą? - wymamrotała w jego koszulkę. Dee nie lubiła takich sytuacji, wiedziała wiele ale czegoś brakowało jej do układanki. Zdawała sobie sprawę, że Carter wie więcej niż ona i to doprowadzało ją do szaleństwa. A może raczej do chorej obsesji, żeby dowiedzieć się co jest kolejnym elementem.

- Oj Dee. - Nabrał powietrza w płuca. - Zależało mi na tobie ,mała. Ale wyjechałem, a wtedy mój kuzyn wkroczył i sprawy się potoczyły jak się potoczyły. - Wyjaśnił patrząc się przed siebie. Oddychał spokojnie czując na sobie nie wielkie ciałko szczupłej brunetki.

Zacisnęła powieki i błagała w duchu, żeby się obudzić. Odsunęła się od niego i stanęła tyłem, gdyby wszystko wyglądało tak jak ta łąka życie było by o wiele lepsze. Jęknęła w sobie i usiadła na zmoczonej wieczorną rosą trawie. Nie obchodziło ją to, że cała będzie mokra, ani to, że chodzi tam cała masa insektów których tak bardzo nie lubiła. Podciągnęła kolana do siebie i ukryła między nimi twarz.

- Dlatego wolałem, byś zrozumiała to później. w odpowiednim czasie. - Powędrował wzrokiem za dziewczyną. - Dee, czym ty się tak przejmujesz co ? - Spytał, dziwił się w sumie ,ze tka zareagowała. Raczej oczekiwał czegoś w sumie, ze przytaknie głową lub wzruszy ramionami przyjmując to do wiadomości.

Podniosła głowę i zagapiła się w dal. - Jestem ślepa - stwierdziła tylko i zerwała źdźbło trawy. Pomachała nim sobie przed nosem, przyglądając się mu uważnie jakby to było naprawdę zajmujące zajęcie. - Mi też na Tobie zależało - powiedziała cicho i podarła trawę na kilka kawałków. Dee miała wrażenie, że Carter zwyczajnie jej nie lubi, ale jak zwykle się myliła. Myliła się w pracy, w przyjaźni, w związkach, może ona sama była zwykłą pomyłką.

Wreszcie zaszedł dziewczynę od tyłu i kucnął tuz za nią. - znowu popełniasz ten błąd. - Mruknął cicho po czym musnął wargami delikatnie jej kark. Skórę miała niesamowicie miękką i gładką. - Nadal mi na tobie zależy.

Przymknęła oczy i przeszły ją przyjemne ciarki. Zaraz, co ona sobie wyobrażała używając czasu przeszłego, i co on sobie wyobrażał? - A co z tą, hm Azabell? - zapytała cicho. Właściwie tylko owa dziewczyna, wspomniana na początku rozmowy, skłoniła Dee do zahamowań. Przełknęła ślinę i odwróciła się do niego przodem.

- Aza, Aza. Dobre pytanie. Jest słodka, miła i mi się podoba. - Siadł na trawie rozpatrując temat, który podrzuciła mu dziewczyna. - Ale nie wiem czy mi na niej zależy tak jak na tobie. A ciebie znam od dość dawna i sam nie wiem. - Podrapał się po karku gubiąc się w tym wszystkim.

Westchnęła, w jednej sekundzie poczuła się podle. Nie chciała, by Azabell poczuła to co ona czuła gdy dowiedziała się o wyskoku Adama, bo tak mogłoby być gdyby dziewczynie zależało na Carterze. Spojrzała na chłopaka zza grzywki i zamyśliła się. - Myślę, że powinieneś się zdecydować - powiedziała i oparła brodę na jego kolanie.

- Jakie to upierdliwe. - Jęknął wywalając się na plecy. Wylądował wśród soczyście zielonej trawy, która była zwilżona wieczorną rosa. Gdzie nigdzie zauważyć można było małe robaczki, motyle, ćmy oraz kwiaty. A pośród tego wszystkiego leżał Carter zamyślony i niezadowolony.

Zmrużyła oczy i podrapała się po udzie. Przesunęła kolanami na trawie, brudząc je tym samym na zielono i nieodwracalnie. Potarła plamy nie zdając sobie sprawy z tego, że tylko pogorszyła sytuację. Oblizała wargi i popatrzyła na Cartera, teraz nie była pewna, czy wie czego chce chłopak. Położyła się obok niego nadal patrząc na jego twarz.

- Brudna będziesz i tego nie dopierzesz. - Powiedział jak denerwujący dorosły i obrócił twarz w stronę dziewczyny. z tej perspektywy wyglądała jeszcze ładniej. Zaróżowione od zimna policzki dodawały jej tylko uroku. - Śliczna jesteś.

Uśmiechnęła się lekko i zaśmiała się, sama nigdy nie myślała sobie jako o ślicznej, jednak kiedy zapewniał ją o tym Carter, łatwiej jej było w to uwierzyć. Zmarszczyła śmiesznie nos i oblizała wargi, które coraz bardziej jej wysychały. - kłamczuch - powiedziała lekko rozbawiona i zaczęła bawić się kwiatkami które rosły obok jej głowy.

Ściągnął brwi, z reguły dziewczyny odrzucały komplementy i wymyślały coś na swoje 'usprawiedliwienie'. Ale żadna nie powiedziała ,ze jest kłamczuchem tylko z tego powodu. - Nie, taka prawda.