.Cmentarz.

Uniósł nieznacznie brew, udając niezmiernie zdziwionego. Zaczął szukać okularów w kieszeniach, ale ich nie znalazł. No trudno. Poradzi sobie inaczej. Zrobił kilka kroków w tył, cofając się o jakieś 3-4 metry i dopiero wtedy zlustrował wzrokiem dziewczynę.
- A rzeczywiście.
Ależ odkrycie. Jednak można mu to chyba wybaczyć, prawda? Był dalekowidzem, a co za tym idzie wszystko z bliska traciło "ostrość". Wszystko od siedzenia przed komputerem. o.o Uśmiechnął się lekko.
- Zapomniałem wziąć okulary ze sobą... Wszystko przez to.
Na coś winę trzeba zwalić.

Założyłam rękę na rękę przybierając naburmuszoną minę.
- Jestem pewna, że nawet ślepy zauważyłby to wcześniej!- zawołałam.
Oczywiście nie brałam tego do siebie. Tak właściwie to nawet nie uważałam siebie za jakąś szczególnie seksowną.

Reakcja? Ot, uśmiechnął się jeszcze szerzej by zaraz wybuchnąć śmiechem. Z jego wzrokiem nie było aż tak źle, żartował i tyle. Okularów używał wyłącznie do czytania. Podszedł bliżej, bo tak na odległość rozmawiać nie będzie.
- Złość piękności szkodzi.
Mruknął, uśmiechaj się kątem ust, widząc jej minę.
- Ale za to muszę przyznać, że do twarzy Ci z nią.
Oczywiście miał na myśli to, że Shayla ładnie wyglądała gdy się złościła.

Zaraz wsunęłam łapki do kieszeni swoich spodni przyglądając się Mathew'owi teraz z rozbawionym wyrazem twarzy.
- Zdecyduj się czy złość szkodzi piękności czy mi z nią do twarzy.

- Chodzi mi raczej o to, że tak ekspresywna mimika twarzy powoduje zmarszczki. xD
Powiedział niezwykle rozbawiony całą tą rozmową. Uśmiech nie schodził mu teraz ust, zmieniał się tylko w zależności od sytuacji.

- Nie będę miała zmarszczek!- zawołałam z nutką eufori, którą można było wyraźnie wychwycić w moim głosie- Mam dobre kremy w domu.
Na moją twarz wpełzła mina pełna satsyfakcji z tego, że nie będę musiała się martwić zmarszczkami.

W oddali dało się zobaczyć bladą dziewczynę z typowo ciemnymi włosami. Jasne, niebieskie oczy wpatrywały się w Sky`a dość uważnie. Jakby reszta się nie liczyła. Reszta to jest Shayla.
Po krótkiej chwili stanęła obok chłopaka i przeniosła wzrok na dziewczynę.
Tylko on wybierał takie specyficzne miejsca na randki, czy jej się zdawało?
Dźgnęła go delikatnie w bok, dając znać, że właśnie tu przyszła. Dawno go nie widziała, wyjechał kilka lat przed nią i nie dawał znaku życia. Była związana z tym dupkiem, który potrafił przegrać wszystkie pieniądze.
Chyba za to go kochała. Za jego głupotę.

- Kremy? Pff. Wątpię by na dłuższą metę były w stanie coś zdziałać...
I gdy właśnie miał zamiar coś jeszcze powiedzieć poczuł "dźgnięcie" łokciem i natychmiast obrócił twarz w stronę Amelii, zaskoczony. Co zresztą było widać teraz doskonale na jego twarzy.
- Ach, co za spotkanie! Skąd się tu wzięłaś?
Zawołał, równocześnie uśmiechając się. Nie przypominał sobie by Amelia gustowała w cmentarzach... o.o Co innego on... W każdym razie dawno jej nie widział i czasami brakowało mu jej towarzystwa. Dlatego cieszył się z widoku siostry.

- Oczywiście, że są w stanie- oznajmiłam z przekonaniem.
Nie zdawał sobie sprawy z magii kremów wszelakich rodzajów! Moje spojrzenie przeniosło się na Amelie. Uśmiechnęłam się do dziewczyny nieznacznie.
- Shayla.

Uśmiechnęła się szeroko, podnosząc brodę lekko do góry. Nosz cholera, czemu ją Bóg pokarał byciem takim małym karakanem?
-To tak się witasz z młodszą siostrą?- mruknęła, mrużąc oczy, w dość zdawkowym geście. A gdzie wielka radość, skakanie z radości i tulenie?! Hmm?
Nie, on do takich typów nie należał i Am doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Jednak lubiła go denerwować.
-Nogi mnie tutaj przyprowadziły.- dodała nieco ciszej, ponownie zerkając w stronę Policjantki.
-Amelie.- skinęła jej głową, siląc na jeden z uśmiechów. Nie był on sztuczny, czy też wymuszony. Skądże przecież!

Postanowił już dać sobie spokój z kremami, bo to nie był temat dla niego. W końcu nie znał się na tym. Wzrok jego padł teraz na siostrę, której uważnie się przyglądnął. Kilka lat to całkiem sporo...
- A jak mam się witać? Dobrze wiesz, że nie jestem raczej jakiś wylewny...
Odparł, a zaraz potem postanowił dodać coś odnośnie wyglądu Amelie.
- Wyrosłaś.
Stwierdził, uśmiechając się, po czym zerknął na Shaylę.

Właściwie przez chwilę miałam ochotę dowiedzieć się kim jest owa przybyły, ale zanim otowrzyłam usta dowiedziałam się, iz była siostrą 21-no latka, z którym dyskutowałam własnie na cmentarzu.
- Jak rozumiem dawno się nie widzieliście? -zapytałam przyglądając się im uważnie.- Jak na ironię w rodzinie zawsze tak jest.

-A Ty zarosłeś.- powiedziała, lekko się uśmiechając. Nie nie, ona lubiła kiedy panowie byli zarośnięci. I druga część programu- zestarzał się.
Przeniosła wzrok na Shaylę i skinęła głową.
-Jak na ironię.- powiedziała cicho słowa czarnowłosej. Miała rację, i to chyba było najgorsze. To, że tak długo nie widziała bratniej duszy. Lubiła się z nim wygłupiać. Te bezsensowne kłótnie, wspólne wygłupy i doprowadzanie rodziców do szału.

Zawsze jego ulubionym zajęciem było to ostatnie. Szczególnie ojca uwielbiał wyprowadzać z równowagi.
- Taa, będzie kilka lat. Szczerze mówiąc to nawet nie wiem ile dokładnie.
Odpowiedział, patrząc na Shaylę, po czym wzruszył lekko ramionami.
- Tak jakoś się złożyło. Nierzadko jest tak, że częściej widuje się znajomych niż rodzinę... Choć rodziców na oczy zobaczyć nie chcę. Przynajmniej nie w najbliższym czasie.
Kontakt zupełnie zerwał i utrzymywać go zamiaru nie miał.

Cóż. Oni przynajmniej mieli siebie, prawda? Moja rodizna wsiąknęła. Ale... z drugiej strony wcale mi ich nie brakowało i byłam z tego powodu zadowolona. Uśmiechnęłam się tylko nieznacznie.
- Czemu? Rodzice aż tacy źli?
Usadowiłam się wygodnie na tym samuym nagrobku, na którym siedziałam wcześniej.

Oparła się łokciem o wielki krzyż i cicho westchnęła. Ona o rodzinie wolała się nie wypowiadać. Matka, jeszcze jako tako uszła. Ale ojciec! Ten to był diabełek.
Pokręciła głową, zerkając na Policjanta a potem na Shaylę. A może im przeszkodziła?

- Z matką bywało różnie, ale ojciec... Nie chcę go znać. Ogólnie mało się nami interesowali, gdy trzeba było. Zupełnie olewali na przykład kwestię naszej edukacji. Żeby studiować musiałem zwiać... Ojca interesowały tylko nasze wybryki, a szczególnie interesował go mój komputer i to co na nim robiłem...
Więcej nie powie, bo zaraz by się wygadał, że bawił się w hakerstwo. O o tym już jakie kary stosował "tatuś" nie chciał również wspominać.

- Narzekać byście mogli gdybyście zostali zmuszeni mierzyć ze spluwy do własnej rodziny- stwierdziłam z rozbawieniem wymalowanym na twarzy.
Edukacja? Ja tam jakoś się do tego nie garnęłam, co trzeba to trzeba, zupełnie mi to wystarczało.

Uśmiechnęła się lekko i wciągnęła głośno powietrze wstając.
-Każdy marudzi na co innego.- wzruszyła ramionami, przybierając minę w stylu "ja marudzę na większość rzeczy i jest mi z tym dobrze."
Uśmiechnęła się lekko w stronę dwójki i zaczęła pomału iść.
-Muszę iść. Mam kilka spraw do załatwienia. Cześc.- machnęła im dłonią ma pożegnanie, zostawiając gołąbeczki samym sobie.
z.t

Odprowadził siostrę wzrokiem, chwilę potem przeniósł go na Shaylę.
- No i znowu jesteśmy sami.
Mruknął, uśmiechając się kątem ust.
- To może Ty teraz coś powiesz na swój temat ciekawego, hmm? O mnie zdążyłaś się już trochę dowiedzieć dzięki Amelii.

Przygryzłam delikatnie wargę zanim odpowiedziałam. Cóż. Opowiadanie o sobie. Co mogłam opowiadać, no?
- A co takiego ciekawego chciałbyś wiedzieć?- zapytałam obserwując chłopaka z rozbawieniem wymalowanym na twarzy.

Przypomniał sobie o czymś w tej chwili... A niech to. Zaklął cicho pod nosem, wbijając na chwilę wzrok w ziemię. Zaraz jednak spojrzał na dziewczynę.
- Wybacz... Innym razem. Muszę teraz lecieć, bo mam coś do załatwienia. Pa.
I po tych słowach opuścił to miejsce dość pośpiesznie.

Przyszła na cmentarz i gdy znalazła jakąś łopatę i puste miejsce zaczęła sobie kopać grób. Wzdychała przy tym raz po raz i oglądała się z nadzieją, że może jednak ktoś lubi ją na tyle, że przyjdzie ją powstrzymać.

Zjawa zjawiła się nieoczekiwanie przed dziewczyną.
- Cześć! Pomóc w czymś? - zapytała.

Wytrzeszczyła oczy na upiorzycę i wydała z siebie dziki wrzask przerażenia. Upuściła łopatę i ile tylko sił w nogach puściła się biegiem do klubu.