Gabinet

*wyszli*

Została przyniesiona i lekarze wyleczyli jej nogę, wróciła do domu.

Zasadniczo to cud, że tu trafił. I cud, że jeszcze ktoś tu przyjmował. Posadził dziewczynę na krześle, a sam usiadł obok i czekał razem z nią na lekarza.
- Grzeczna bądź - rzucił wesoło.

- Nie lubię lekarzy. - Rzuciła niezadowolona pod nosem spoglądając gdzieś w bok na oślepiająca biel ,która pokrywała każdy skrawek tego pomieszczenia.

- Ale twoja noga pokocha - uciął.
Po chwili zjawił się lekarz.
- Panie doktorze, ta młoda dama prawdopodobnie zwichnęła sobie kostkę - powiedział oficjalnie - prawdopodobnie przez to, że spadła z ławki.
Lekarz spojrzał zdumiony na pacjentkę. Odetchnął głośno, po czym podszedł do niej i zaczął oglądać jej nogę. Oll zauważył, że ów lekarz musiał być niezadowolony faktem, że zamiast smacznie spać musi użerać się z małolatami po nocach, co spowodowało jeszcze większy, triumfalny uśmiech na jego twarzy.

Skrzywiła się nieznacznie gdy lekarz obmacywał jej nogę. Kazał jej zdjąć buta oraz skarpetkę. Opatrzył jej nogę i kazał oczywiście wypoczywać. Gdy odszedł spojrzała nienawistnie na Ollie'go. - Świetnie.

- Jeszcze będziesz mnie za to po rękach całować - triumfował. Chodziłdumny, niemal napuszony jak paw. Podszedł do niej i ponownie wziął ją na ręce. Była lekka jak piórko. Chciał rzucić coś o chudzielcach i niedowagach, ale powstrzymał się.
- To pokażesz mi po drodze, gdzie mieszkasz.

- Chciałbyś. - fuknęła zła jak kotka odwracając głowę w druga stronę. Pomachała zdrową nogą w powietrzu.

Została przyciągnięta tu przez Marko i usiadła na krześle ze wzrokiem wbitym w podłogę, popłakiwała sobie, bo było jej smutno. Nienawidziła szpitali, bo za każdym razem siedziała na sali sama i rzadko kiedy ją ktoś odwiedzał.

No to stał obok niej
-no wchodź...
mruknął

Weszła posłusznie i zalożyli jej szwy i co tam potrzeba, poczym wyszła i odetchnęła z ulgą.
- Lekarz mówi, że nie muszę pozostać w szpitalu. - powiedziała cicho. Cały czas była jakaś taka przybita, załamana wręcz.

-no ok.
Puścił jej oczko
-idziemy w jakieś konkretne miejsce?
zapytał

- Weź się ze mnie nie nabijaj. - westchnęła ciężko i spojrzała w ziemię. - Zresztą...wszystko mi już jedno. Możemy iść do parku jak chcesz. - powiedziała po chwili.

-no to chodź
Wyszli *park*

Wniesiona tutaj ;p

*Przyszeł z Anyway na rękach sadzając ją na krześle. Lekarz zaczął spisywać dane*

dziewczyna miala silne skurcze. lekarz pow -Panska zona rodzi...musimy jechac na porodowke. posadzili any na wozku i zawiezli na porodowke.

//porodowka//

- Zona... -
*uśmiechnął się i wybiegł za nimi*

Wbiegłem z Sak na rękach
-ONA UMIERA!!!-narobiłem niepotrzebnego szumu, ale za to wlazłem do gabinetu bez kolejki xP
-Ona chora bardzo-poff do lekarza, a ten ją bada xD

Gdyby mogła, to by Chase'owi przypieprzyła xP Ostatnie, czego chciała, to pobyt w szpitalu - a teraz była na 100% pewna, że ją na sali zostawią.
Lekarz coś do niej gadał, a ta go nie słucha. Jedyne, co do niej dotarło to stwierdzenie: 'zapalenie płuc' i pytanie, co robiła że się tak rozłożyła o.o'
Dziewczyna była jednak myślami przy tym, że jak tylko ją w szpitalu będą chcieli położyć, to zażąda wyjścia na własne życzenie x3

-Nie gadać. Leczyć!-wrzask na lekarza i zawzięta mina. Lekarz pow, że leczenie w szpitalu, a ja go z plaskacza, no to dał worek leków i kazał w domu długo być jej o_O
Kopnąłem go w zada na szczęście i wyniosłem Sak i leki do jej domu kierując się moją niezawodną intuicją. o! xP

Znów wyniesiona o.o'

Wbiła. Korzystając z zamieszania na korytarzu i braku lekarza w gabinecie, podpieprzyła spirytus, jakieś plastry i bandaże, po czym wyszła

Wbił z Dee do gabinetu

Weszła a lekarz od razu kazał im usiąść. Usiedli więc na krzesłach przy jego biurku a ten zapytał o co chodzi. Dee opowiedziała ten zamyślił się po czym ją zbadał.


[ o ile przyspieszamy? ]