Huśtawka

Powolutku sobie wszystko przypominała. Ostatnie wydarzenia były naprawdę dziwne ale dały jej do myślenia, Jaspera traktowała jak przyjaciela, zdziwiło ją jego zachowanie. Może rzeczywiście przez moment nie zachowywała się właściwie ale to dlatego,że bała się samotności , z którą jak widac i tak skończy. Westchnęła głośno odbijając się dalej nóżkami od ziemi. Wszystko nie było tak jak być powinno,gdyby tylko mogła cofnęła by nieco czas..
Jakoś by było, jakoś? Nie, nie jakoś, byłoby idealnie.
Annie dostajesz Oscara za swoje nieudacznictwo.

Chyba się łudziła , całkiem niepotrzebnie. Wstała z huśtawki i postanowiła wsiąść do metra i wyjechać stąd na jakiś czas, nei ma co tu robić. Wszyscy znikają,a ona została zupełnie sama.
Ruszyła więc stąd po swoje rzeczy do domu.

Chłopak przyszedł w owe miejsce z powodu nawet jemu nieznanemu. Jego ostatnie zajęcia ograniczały się do spania i jedzenia, uznał więc, że przyda się jakieś urozmaicenie w postaci opuszczenia domu. Po dłuższej drodze uznał, że nie chce mu się dalej iść więc spoczął na huśtawce która się tu znajdowała. Huśtawka ku jego zdziwieniu była dość wygodna. Poprawił standardowo swoją czapkę i ze względu na brak słońca schował okulary. Krawat odwiązał i rzucił gdzieś za siebie. Poczuł się w końcu normalnie. Wyciągnął z kieszeni telefon i nie robiąc nic schował go po chwili. Nawet po opuszczeniu jego 4 ścian, nie miał nic do roboty.

An wróciła do miasta a od razu po powrocie postanowiła się odprężyć. Padło na tereny Blacka i huśtawkę znajdującą się na wzgórzu. Szła więc przed siebie, patrząc się pod swoje nogi. Raczej nie spodziewała się tu nikogo. Pech padł na to, że An 'wylądowała na plecach Marko'. Uniosła głowę delikatnie w górę, zdejmując kaptur.
- Sorry - mruknęła cicho, uśmiechając się delikatnie.

Gdy blond włosa wylądowała na jego jakże szerokich plecach - odwrócił się. Obejrzał ją sobie od góry do dołu. Pokręcił lekko głową.
-Nic nie szkodzi.
Wstał teraz i wskazał ręką na huśtawkę.
-Może dama usiądzie?
Tak, tak. Jest kulturka - jest lans. Na jego szczęście a może i nieszczęście był dobrze wychowany. Blond koleżanka była całkiem urodziwa, nie narzekał ostatnio na brak pięknych Pań w jego otoczeniu. Także cieszyła go ta odmiana.
-Ty tak sama?
Zapytał jeszcze uważnie ją obserwując.

Najpierw spojrzała na chłopaka, a potem na huśtawkę, kiwając głową.
- Chętnie - stwierdziła, uśmiechając się szerzej. Podeszła bliżej do huśtawki i zajęła na niej miejsce, zakładając nogę na nogę. Przyjrzała się Marko, mrużąc oczy.
- Tak. A czemu, by nie? - uniosła w górę jedną brew. Jej blada cera wydawała się być jeszcze bladsza. Odepchnęła się lekko nogą od podłoża, bujając się powoli.

-Dziewczyna sama o tej porze?
Zapytał przechylając głowę w prawą stronę. Przyglądał się uważnie włosom dziewczyny. Miał swojego rodzaju fetysz, uwielbiał blond włosy. Działały na niego jak dobry towar na narkomana. Po prostu nie dało się tego opisać. Chłopak jako że był leniwy usiadł sobie na ziemi nie spuszczając ani na chwilę wzroku z dziewczyny. Uśmiechał się dość idiotycznie, robił to dla pewnego rodzaju żartu i jednocześnie testu.

Dobry towar na narkomana? No to całkiem nieźle trafił. W takim razie An poprawiła swoje włosy z uroczym uśmiechem na buźce.
- Tak. Nie boje się - stwierdziła całkiem poważnie, tym razem z cwanym uśmiechem. Potrafiła się obronić. Odepchnęła się mocniej od podłoża, huśtając bardziej. Uniosła głowę w górę, patrząc w niebo. Oblizała wargi. Przymknęła na moment oczy.

-W sumie kto jest na tyle głupi aby krzywdzić tak piękną osóbkę.
Chłopak podlizywał się i to ostro. Lecz czy to było tak widać nie był pewny. Miał dużą nadzieję że nie jest to tak oczywiste. Nie chciał wyjść na jakiegoś niewyżytego nastolatka, który podlizuje się każdej dziewczynie mając nadzieje zobaczyć kawałek cycka. Nie, on nie był taki. Może nie było tego widać, był on dość specyficzny.

Nie. An nie pokazałaby niczego tak od razu. Bez przesady. Zaśmiała się, kręcąc głową. Podlizywanie się? A nie raczej podrywanie?
- Zacznijmy od tego, że nikt mnie nie skrzywdzi - stwierdziła pewnie, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Poza tym uważam, że piękne osóbki większość ludzi na pewno chciałaby skrzywdzić - poruszyła brwiami. Miała rację.. To na te ładne przecież wszyscy się rzucali.

-W jakim celu? Przecież urody ci nie ukradną.
Powiedział krótko bez wyrazu. Zabrzmiało to trochę psychopatycznie jak w Amerykańskich horrorach o niezrównoważonych psychicznie ludziach. Zaśmiał się sam w sobie i dla siebie bo śmieszyło go to w jakiś sposób. Nie miał zamiaru jednak sprostowywać tego, chciał w taki sposób poznać dziewczynę.

- Ale mogą mi ukraść coś innego - odpowiedziała od razu, uśmiechając się cwanie. Zatrzymała się na huśtawce, od razu z niej wstając. Stanęła przy poręczy, opierając się o nią. Z szeroko otwartymi oczami przyglądała się chłopakowi. Puściła mu oczko, kolejny raz poprawiając włosy.

-Pomyślałem o pewnej rzeczy lecz chyba to nie to.
Powiedział i uśmiechnął się dość szeroko również wstając. Jego tył spodni był cały brązowy jak to od siedzenia na ziemi. Otrzepał się serią energicznych ruchów niczym karateka i przeciągnął się leniwie.
-Ładne masz oczy.
Skwitował po jej mrugnięciu. Przetarł teraz swoje ślepia wzdychając.

- Masz rację. To nie to - skwitowała. W końcu dosyć długo była z Sigric'iem... I to chyba o wszystkim mówi. Zaśmiała się z chłopaka i spojrzała na niego w górę, bo mimo wszystko był od niej trochę wyższy.
- Nie podrywaj mnie - stwierdziła, uśmiechając się szeroko. - Dzięki - dodała jednak zaraz, oblizując wargi i mrugając kilka razy oczami.

-Nie oblizuj się, nie będzie całowania.
Powiedział z lekko skrzywioną miną oczywiście dla żartu. W sumie czemu nie? całowanie spoko sprawa. Zdjął teraz z głowy swoją czapkę po czym podrapał się po łepetynie. Było dość zimno, zaczynało mu to strasznie przeszkadzać.
-Nie wiem jak ty, ale ja stąd idę.
Powiedział do dziewczyny. Mimo to i tak wiedział że pójdzie z nim więc nie wie po co zadał pytanie.

Craig znów wrócił do tego miasta po sporej nieobecności. No ale cóż, w sumie teraz kiedy nie było Susan to czuł, że nie jest tutaj nikomu potrzebny. Mimo to stęsknił się strasznie. Za samym miejscem jak i za jedną uroczą panienką, ciekawe czy w ogóle jest możliwość, że jeszcze ją tu zastanie. Spacerował po terenach swojego gangu tak długo, aż zaszedł na niewielkie wzgórze na którym stała huśtawka. Cóż miał więcej do roboty? Usiadł na niej i mozolnie odbił się długimi nogami od ziemi. Rozejrzał się po ciemnej już dość okolicy. Dawno nie był w tak cichym miejscu.

Drobna blodynka kręciła się samotnie po terenach black`a. Cóż, nie była jednak do końca sama, bo w ręce ściskała butelkę z jakimś mocnym trunkiem. Chyba sama użytkowniczka nie wiedziała do końca co wlewa w siebie. Z pewnością miała w sobie sporo procentów. Blond fale rozwiewały się we wszystkie strony, a dziewczyna ubrana jedynie w szarą bluzę w fioletowe małe koła mruczała coś pod nosem,a po jej policzkach spływały mimowolnie łzy. Jednak po chwili Drew cicho się śmiała stając pod jakimś drzewem. Była pijana i było to widać. Nie zauważyła Cragia osuwając się na śnieg a plecy oparła o pień drzewa. Zimno jej było, ale jakoś o tym nie myślała. Myślała o swoim strasznym życiu i o tym, że sama nie daje rady sobie z niczym. Tak strasznie łatwo można było nią manipulować. Wstydziła się tego co zrobiła i nie potrafiła tego powiedzieć nikomu. Z drugiej strony czy powinna na przykład wstydzić się Criga?W końcu był jej przyjacielem, może kimś więcej, ale ciągle ją zostawił. A Ray...naprawdę strasznie cierpiała gdy wolał Amelie co jednak nie usprawiedliwiało ją w żaden sposób.

Ciemnowłosy siedział tak nadal mozolnie odbijając się stopami od podłoża. Zimny, wieczorny wiat rozwiewał jego czarne włosy które teraz w sumie zasłaniały prawie całą jego twarz. Mimo to dało się jeszcze coś zauważyć pomiędzy osobnymi kosmykami. I co, a raczej kogo też ujrzał? No nie możliwe, może już tylko mu się wydaje. Zatrzymał się ostrożnie i odgarnął włosy z oczu. Naprawdę, nie trudno było mu rozpoznać ową blondynkę siedzącą niedaleko niego na śniegu, pod drzewem. - Drew, Drew.. - mruknął cicho sam do siebie kręcąc głową. Nie czekając dłużej wstał i otrzepał płaszcz na tyłku od śniegu z huśtawki. Podszedł do niej szybkim krokiem i przyklęknął tuż obok. Spojrzał na nią i chwycił dłonią jej podbródek unosząc go delikatnie ku górze. Spojrzał jej w oczy ze smutkiem. - coś Ty znowu narobiła, maleńka?

Drew gdy napierw poczuła ręke na swoim podbródku szybko ją zepchnęła mrucząc coś na temat uciekania,po czym jej mokre od płaczu oczy podniosła na chłopaka.Uśmiechneła się szeroko cicho chichocząc.Następnie rzuciła mu się na szyje i pocałowała go słodko w usta.-Cragi wróciłeś po mnie!-powiedziała nadal się śmiejąc.Nie no naprawde była pijana...-Ale nie mów nikomu,że piłam bo wstyd będzie-powiedziała do jego ucha nie zwracając już uwagi na butelke,która sie przewróciła i rozlała po śniegu nadając mu lekko brązowy kolor.Pewnie jej zachowanie byłoby zupełnie inne gdyby była trzeźwa.- Ray jest głupi,wiesz?-powiedziała wtulając twarz w jego szyje i ponownie zachichotała.Naprawde się Drew pogubiła...

Lekko zdezorientowany przytulił dziewczynę przez jakąś chwilę nic nie mówiąc. Chyba ostro z nią było, bo na pewno nie zrobiłaby czegoś takiego gdyby tylko była trzeżwa. - Wróciłem, stęskniłem się. - Wyjaśnił tylko i szybkim ruchem rozpiął kilka guzików swojego płaszcza. Posniósł się razem z dziewczyną i założył go na jej ramiona. - Jesteś głupolem, zamarznęła byś tu gdybym Cię nie znalazł. - stwierdził przypatrując jej się bacznie. Craig wyraźnie rozpatrywał teraz opcje odprowadzenia jej do domu. Chociaż.. to chyba raczej byłoby niemądre. Chyba najlepszym rozwiązaniem byłoby zabrać ją do siebie. Ale czy będzie chciała? - Zaraz mi wzsystko opowiesz, jeśli mogę zabrać Cię do swojego domu, hm? - zapytał bez większych już przemyśleń. U niego miałaby spokój, jest ciepło i chyba wszystko co było im teraz potrzebne.

Dziewczyna jakoś nie protestowała gdy narzucił na nią kurtkę,jeszcze ją na siebie poprawiła.Narzuciła mu ręce na szyję i przytuliła się do niego mocno stając na palcach by móc dostać się do policzka Cragi`a.Cmokneła go kilka razy w żuchwę i wtuliła ponownie głowę w jego ramie.
-Zabierz mnie gdzie chcesz.
powiedziała cicho mrucząc coś pod nosem.Była wstawiona,ale chyba wtedy człowiek jest najbardziej szczery.
-Wszystko powiem.-dodała szeptem,a kurtka chłopaka sięgała jej prawie do kolan.

Nadal lekko zdezorientowany po prostu pochylił się, i łapiąc ją jedną ręką pod kolanami a drugą za plecami podniósł sobie z dośc dużą łatwością. Była dla niego lekka jak piórko. Poprawił ją sobie i uśmiechnął się głupkowato patrząc na nią w dół. - No dobra, to idziemy do mnie. I ani myśl spadać mi z rąk, dobrze? - powiedział dość poważnym głosem i ruszył powoli przez te zaspy śniegu. Sama pewnie i tak nigdzie by nie doszła, a szczerze nie była dla niego prawie żadnym ciężarem. Maleńka dziewuszka. Niósł ją tak jeszcze przez spory kawałek śniegu, po czym wyszli na ulicę. Jeszcze trochę i będą w domu, o tak. To dobrze, bo robi się zimno nawet jemu. A Drew chyba była bardzo zmęczona.

*napiszę już u siebie*

Wspięła się na wzgórze. Było spokojnie w końcu teren należał tylko do Blacków. Poklepała się po kieszeniach i wyciągnęła z jednej z nich jej kochaną piersióweczkę. Była pusta do połowy. Popiła jeden łyk, drugi. Po chwilowym pobycie w areszcie dosyć długo nie czuła tego lekko piekącego w gardle smaku. Tych lekkich zawrotów głowy kiedy wypiła już więcej. Zamknęła oczy z rozkoszy, choć była to tylko zwykła wódka. Usiadła na pokrytej lodem huśtawce i podziwiała widoki na miasto. Mimo wszystko była raczej samotnikiem. Bała się, że nie znajdzie przyjaciół, których i tak nigdy nie miała. Nie spotkała jeszcze nikogo kogo mogła darzyć pełnym zaufaniem. Zaciągnęła się mroźnym powietrzem, które trochę ulżyło spiekocie gardła.

Przywędrowała na wzgórze i już z daleka dostrzegła nieznajomą dziewczynę. W sumie ucieszył ją ten widok, bo bardzo tęskno jej było za jakimkolwiek towarzystwem. Postanowiła zatem do niej podejść i tak też zrobiła.
- Ave! - powitała Catty przyjaznym uśmiechem.

-Hej.-odpowiedziałam unosząc głowę do góry. Przede mną stała dosyć ładna dziewczyna. Przesłałam jej ciepły uśmiech.
-Od dawna tutaj?-spytałam ją krótko próbując w ten sposób jakoś nawiązać rozmowę.