Skwer.

Przyszła, wzruszyła ramionami i położyła się na trawie. Obserwowała niebo. Było takie... ciemno-piękne. Kochała noc. Szczególnie latem, gdy rozświetlone niebo wypełniał cieply wiaterek. Na ową noc musiała jednak troszkę poczekać. Dzisiejszy wieczór wiele nie odbiegał od tych ulubionych. Wpatrywała się w niebo, w nadzieji, że znajdzie jakąś spadającą gwiazdę... Uśmiechnęła się sama do siebie.

Rozmarzyła się. Przymknęła oczy i myślała o samych pozytywnych zdarzeniach. Szperała myślami w przeszłości. Wyciągnęła z niej klika wniosków, ale okazały się za mało awangardowe w owych czasach. To ją niesamowicie zaskoczyło. Niestety, niepozytywnie. Myslała, że z nowym doświadczeniem i kilkoma zaletami z dawnych lat, nareszcie będzie mogła odnaleść siebie, a okazało się, że ludzie szukają kogoś zupełnie innego. Nie, nie zamierzała udwać. Chciała okryć, co takiego jest niedorzeczne w jej zachowaniu. Była dumna z dzisiejszego dnia. Postawiła się samej sobie. Postawiła się dziewczynie o naturze cholerycy... Zawsze była albo wściekła, albo irocznicznie nastawiona do życia, ale najczęściej pulsowała przybiciem. Cóż się dziwić... Nikt nie lubi zostać sam. Jasne, czasem można. Ale ogólnie, samotność jest chyba najgorszym uczuciem, które można zyskać w kontaktach z drugim człowiekiem. Albo raczej... W ich braku.

Zasnęła.

Przebudziła się. Czekała na coś fajowskiego na sam koniec dnia. Miała nadzieję, że nie będzie się nudzić cały wieczór.
- Trzeba wziąć sprawy w swoje ręce - wyszeptała i wyszła.

Przylazł i rozsiadł się na ławce. Wieczór był w sam raz dla niego: spokojny, dosyć chłodny, z lekkim powiewem wiatru. Zamknął ślepka.

Wyszła z klubu oburzona i swoje kroki skierowała tutaj zupełnie przez przypadek. x3 Była oburzona tym, że Rain i Need uprawiali seks, więc nawet nie zauważyła siedzącego tutaj Martina. Usiadła na jakimś murku.

Usłyszał czyjeś kroki, co go nieco zaniepokoiło. Owe miejsce nie wydawało się zbytnio oblegane, więc któż mógł się tutaj pojawić? Otworzył oczy i rozejrzał się dookoła. Jego wzrok przekuła sylwetka dziewczyny, zajmującej miejsce na pewnym murku. Nie był do końca pewien kim jest owa osóbka. - Witajże - zmrużył oczy, mając nadzieję, że wyraźniej zobaczy dziewczynę.

Uniosła wzrok i popatrzyła na chłopaka. Była na niego obrażona za tamtego pająka, więc nic nie odpowiedziała. Zaczęła kopać czubkiem buta dołek w resztce śniegu.

'Głuchaś jakaś?' spojrzał zaintrygowany w niebo. Przepełnione mgłą nie było już tak magiczne i cudowne jak zawsze. Uznał, że skoro dziewczyna nie zamierza się odzywać, to widocznie chce pobyć sama. Nie zamierzał jej przeszkadzać. Podziwiał niebo.

- Głupek. - powiedziała w końcu, i zaśmiała się pod nosem. Naciągnęła rękawy na łonie dalej kopiąc dołek.

- Głupek nie głupek - zaśmiał się poznając po głosie Mel i wyszedł.

Spojrzała za nim z uniesioną brwią, po czym wróciła do swojego zajęcia, czyli kopania dołka w śniegu.

Wszedł i rozejrzał się dookoła. Zauważył tylko jedną osóbkę i uśmiechnął się do nieznajomej dziewczyny - Hey.

Uniosła ponownie głowę i spojrzała na chłopaka. Zmrużyła oczy zastanawiając się czy go zna, ale stwierdziła, że chyba nie.
- Cześć. - powiedziała cicho i posłała Skyler'owi niepewny uśmiech.

- Sky - uśmiechnął się i usiadł koło niej bez pytania.

- Mel. - odparła. Wpatrywała się teraz w jego buźkę. Po chwili spuściła wzrok i wbiła go w swoje buty. Skończyła kopanie dołka i ponownie spojrzała na Skylera. - Skąd jesteś?

- Schwarz - wzruszył ramionami i spojrzał na jej interesujące zajęcie. Zachichotał.

- Mm, ja też. - uśmiechnęła się do niego kątem ust. - Nowy, prawda?

- Nie taki znowy nowy... Siedemnaście lat na świecie. Dla samochodu to już gorzej niż staruszek - zaśmiał się i zaczął machać nogami w powietrzu.

Roześmiała się.
- Zabawny jesteś. - stwierdziła. - Ale nowy w mieście, tak?

- Owszem - wystawił jej język - Trzeba się było w końcu oderwa od starszych... Przynudzają. - przewrócił oczami - Twoja siostra taka nie była... Bla, bla, bla... Pomińmy fakt, że siorka skończyła w supermarkecie - zaśmiał się.

- Ja tam w sumie mam w porządku rodziców. Tylko czasem palną coś głupiego. - stwierdziła. - Praca w supermarkecie nie jest przecież zła. Może to lubi.

- Taa. Szczególnie, że miała ambicje na bisneswoman - roześmiał się na dobre - Bardzo zegzownie wygląda wbijając produkty na kasę... - spojrzał na Mel z uśmiechem i pokręcił głową.

- Może kiedyś awansuje na kierownika supermarketu. - puściła mu oczko. - A ty co robisz? Uczysz się?

- Ona napewno. Źródło niepowodzeń - zaśmiał się - Co ja robię? Siedzę, oddycham, mówię do ciebie, przełykam ślinę... Wymieniać dalej? O! Zadaję pytania