Fabryka

To tutaj członkowie zbieraja się na ważne zebrania. Kwatera główna gangu.

Weszła łapiąc się za brzuch.
Stanęła w wejściu czekając na Eileen i Vavca

Przyciągnęła tu Vavca. Puściła jego rękę i podprła się o ścianę, zjeżdzając w dół.

Wbił, krwawiac dosyc obficie po drodze. Saidł na jakeijs kanapie
Kurwa mać, peirdolone skurysyny.
Nie mogł wyrazic swojej złosci, trzymałsie cały czas za reke ktora byla polamana i poharatana od kul.

-jak z wami? - zapytała chodź w sumie znała odpowiedź.
Rzuciła każdemu z nich po apteczce.
-jebane Blacki. Kurwa... niech wypierdalają.

- To bez sensu - mruknęła, a w jej oczach pojawiły się łzy. - I tak nie mamy szans. Nas jest tylko pięciu, ich jest dwudziestu. Na dodatek kiedy potrzebujemy pomocy, szefa nigdy nie ma.

ehhh szczerze mowiac to ja szefa nawet nie widizalem nigdy na oczy, ale to szczegół -.-
Złąpał apteczke i mozolnie - jedną ręką- obwiazał sobie reke bandazem, ktory po chwili natychmiast przesiakł krwią.

-wiem ,że to bez sensu. - jęknęła zwijając się na podłodze.
- ha.. a ja raz. w szpitalu.. - puknęła się otwartą dłonią w czoło i zerknęła na Vav'ca.
-nie dam sobą poomiatać jak kurwa jakimś gównem! - wrzasnęła i zaczęła opatrywać sobie rany.

Przyszła i się zdenerwowała.
- Vav! Co się stało? Kto z Blacka znowu śmie nam podskakiwać?

- Ostatnio w walkach udzielam się ja, Fly, Vaviec no i Nadine. Rain na razie nie może. I jakie niby mam sznasę? - otworzyłą apteczkę, uderzając nią o ścianę. Wyciągnęła nóz z kieszeni od spodni i wyjęła sobie kule, sycząc cicho.

Heh taa, niestety,. Nic sie nie stalo...
Starał sie nie okazywac bolu, nie chcial wyjsc na jakąs ofiare. Oparł sie o kanape i zdrowa reka wyciagnałsobie szluga. Schował paczke i zapaliłgo sobie. Odrazu zrobilo mu sie lepiej.

Zerknęła tylko na Line.
Na samo slowo 'Black' zdenerwowana pprzelnęła pod nosem. Skończyła opatrywać rany.
- szis była wojna. znaczy.... emo i schwarz na Black'a.

Skrzywiła się nieznacznie, bo tak jak Rain miała wstręt do papierosów i palenia, ale oszczędziła bratu komentarzy, bo i tak był zdenerwowany. Poczuła się zresztą winna zaistniałej sytuacji.
- Wybaczcie, że nie było mnie z wami, nikt mnie nie zawiadomił, a akurat wychodziłam ze szpitala.

-spoko. - wzruszyłą ramionami - i tak jak zawsze musieliśmy spierdolić - warknęła zwalając ze stołu jakieś puste butelki.

Nie odzywałsie, gapił sie wkurwionym wzrokiem w podłoge. Palił teraz inaczej nzi mial w zwyczaju, paliłszybko, neispokojnie. Po spaleniu papeirosa, wyjałi zapalił sobie kolejenego.

Wpierdoliła się na kanape obok Vavca. - dasz mi jednego? - zapytała mając na myśli papierosy. Zwykle nie paliła ale teraz yła tak wkurzona ,że tylko to jej zostało.

Usiadła obok brata po stronie chorej ręki i bez słowa zmieniła mu ten opatrunek, co przesiąkł krwią na czysty.

-dzięki - wzięła papierosa i odpaliła. Spojrzała na niego w bok - wszystko wporząku? - zapytała widząc ,że chłopaka coś gryzie.

Taaa wszystko dobrze..
Powieidzał obojetnym głosem, po spaleniu wyciagnał sobie kolejengo papierosa i go odpalił.

No to zajęła się troskliwie i tamtą ręką i innymi ranami Vavca, aż już wszystko miał porządnie opatrzone.
- Może chcesz coś do picia? - zapytała łagodnie brata. Kochała go bardzo, pomimo tego, że palił.

Zamknęła oczy ze zmęczenia. - Będziemy spierdalać do końca życia, albo zostaniemy zmiecieni z ziemii.

-no okej... - spojrzała jeszce na niego a później na Eileen - dokładnie. co to wogóle do cholery ma być. szef jest czy go wogóle niema!?

Nie, dzieki...niczego nie potrzebuje...
Rany zaczeły powoli odpuszczac, zaczeły wydzielac mniej krwi. Po spaleniu fajki, nie wyciagał juz kolejnej. Oparł sie o siostre
Wybacz ze sie nie spisalem...

-a jakie mieliśmy szanse? - mruknęła naśłowa Vav'ca. Przywaliła sobie poduszką w łeb i warknęła coś pod nosem.