Ogródek z różami przy altance

- Dobrze - szepnęła, nachyliła się nad nim i cmoknęła go krótko w usta - kocham Cię - dodała podnosząc się.

- Taak. No to do jutra mała. - potargał jej włosy i wyszedł.

wyszła

Przespacerowała się sobie do altanki i spojrzała na owinięte niedbale folią chochoły w ogrodzie. *Heh...kiedy już wreszcie będzie wiosna?* pomyślała dziewczyna i ruszyła dalej pustym o tej porze roku ogrodem. Nagle usłyszała coś i zauważyła pod krzakami coś. To coś japiło się na nią ogromnymi wystraszonymi oczami. Podeszła bliżej i zobaczyła, że to mały szop. *Skąd on się tu wziął?* pomyślała zdziwiona i się na szopa patrzy. Szop zamrugał kilka razy oczami, poczym nagle wylazł z krzaków i zapytał po szopiemu czy nie mogłaby go zaadoptować. Zastanowiła się chwilę i ukucnęła wyciągając do szopa ostrożnie rękę. Szop obwąchał ciekawie jej dłoń, a po chwili na nią wlazł, bo to malutki szopek był. Wzięła go więc delikatnie w ramiona i zabrała do domu.

Wszedłem na altankę i wyciągnąłem paczkę chusteczek, które kupiłem po drodze. Ludzie dziwnie patrzyli się na zakrwawionego chłopaka, ale zbytnio na to uwagi nie zwracałem. Usiadłem na ławce i odchyliłem głowę do tyłu, ścierając z twarzy krew.
Wyjąłem komórkę i uniosłem ją, tak żeby mm widział. Napisałem do Seana wiadomość o tym gdzie jestem i , że wszystko w porządku. Niech się nie martwi.

Sean kiedy tylko otrzymał smsa niemal biegiem przyszedł tutaj. Kręcąc głową podszedł do chłopaka i kucnął obok niego. - Moja niezdara, malutka. - zaśmiał się i rozstawił nogi Kornela. - Głowa w dół i przyniosłem Ci chusteczki. Dlaczego Sean od początku miał wrażenie, że coś się stało?

Schyliłem się i pochyliłem głowę, przymykając oczy. Wyjąłem ze swojej paczki ostatnią chusteczkę i przyłożyłem do nosa.
-Cześć Sean-wymruczałem, i oblizałem usta, krzywiąc się zaraz na smak krwi. Wolną dłoń wystawiłem do chłopaka. Szatyn był jedyną osobą, którą teraz chciałem widzieć. Jak już wspomniałem miałem wszystkiego dość. Wszystkiego i wszystkich...oprócz misia.

Sean złapał chłopaka za dłoń i uśmiechnął się delikatnie, odgarniając mu drugą ręką włosy z twarzy. Za chwile jednak puścił go i ze swojej torby wyciągnął butelkę wody. Polał nią trochę chusteczkę i jednym palcem uniósł głowę swojego chłopaka w górę za brodę. Przedarł ją na pół i ułożył u nasady nosa Kornela. Tak go uczyli na PO. - Kto Ci to zrobił? - spytał za chwilę, a drugą częścią mokrej chusteczki zaczął wycierać jego brudną od krwi buźkę.

-Sam. Potknąłem się-powiedziałem, stwierdzając iż jak będę za każdym razem mówił kto mi to zrobił...a Sean będzie chciał się na każdym odegrać, to w końcu coś mu się poważnego stanie. Po chwili jednak wkurzyłem się na siebie bardzo, że go okłamałem i westchnąłem.-Jakiś shwarzak w klubie-mruknąłem po tym jak ugryzłem się w język. Zacząłem szukać w głowie, czy nie znam imienia tego chłopaka z klubu.

Sean zmarszczył czoło i pogładził chłopaka po policzku. - Wczoraj ramię, teraz to.. musisz na siebie uważać bardziej. - powiedział i odetchnął głośniej, nadal ocierając jego nos z cieknącej krwi. - A jak ma na imię? - spytał.. chyba czysto prowizorycznie. Chyba.

-Uważam... trochę.-mruknałem patrząc gdzieś w bok. - Co ja poradzę, że oni wszyscy są tacy... agresywni-westchnąłem i zamyśliłem się. -Nie wiem. Chyba go nie znam, albo nie pamiętam jego imienia.-znowu oblizałem usta dotykając palcami obolałego nosa.

- To uważaj bardziej, misiu. - powiedział z troską, a kiedy z nosa przestała lecieć krew oparł brodę na kolanach swojego chłopaka. Pokręcił nią jeszcze przez chwilę. - Ten, z którym wczoraj rozmawiałem też jest bardzo agresywny.. najwredniejszy shwarzak jakiego znam.

Westchnąłem i pogłaskałem Seanka po głowie.
-A Ty go jeszcze prowokujesz-powiedziałem z lekkim wyrzutem, patrząc na chłopaka.

- No bo on nie będzie mnie ciągle poniżał! - żachnął się walecznym tonem i przygryzł swoją dolną wargę.

Pogłaskałem go jeszcze raz i pochyliłem się, całując go w czółko.
-Przepraszam. Jeżeli tak, to rozumiem-mruknąłem przeczesując palcami jego włoski. Nie chciałem by się denerwował.

Sean się nie denerwował. Po prostu pamiętał jak kiedyś Addie nim pomiatał i obiecał sobie że już nigdy się to nie powtórzy. - Poza nosem nic Ci nie jest?

Przez chwile miałem ważnie, że jednak trochę się denerwował.
-Wszystko w porządku-zapewniłem i uśmiechnąłem się blado. Wyprostowałem się i dotknąłem nosa, by sprawdzić, czy na pewno nie leci juz krew.

- A nie jest Ci zimno? - spytał i oblizał swoje wargi. Sean był przygotowany. Nawet w swojej torbie miał sweter dla Kornela.

Zmarszczyłem brwi zdziwiony pytaniem. Wcześniej nawet nie pomyślałem o tym, że jest chłodno.
-Trochę-przyznałem, gdy zauważyłem, że mam gęsią skórkę.

Ręka Seana szybko powędrowała do torby, z której wydobył czarny sweter. Podał go swojemu chłopakowi i uśmiechnął się kącikami warg. - Chcesz wracać do domu?

Włożyłem sweter, uważając na ramię i utkwiłem spojrzenie w chłopaku.
-Możemy wracać...znaczy, jak chcesz-uśmiechnąłem się do niego lekko.

Sean postukał chłopaka palcem w kolano i nagle uniósł go wysoko w górę. Podniósł się i podszedł do jakiejś ładnej róży, którą za moment zerwał. Wrócił z nią do Kornela i wręczył kwiatek chłopakowi, wyraźnie ucieszony.

Obserwowałem poczynania chłopaka, a gdy wręczył mi różę, uśmiechnąłem się szeroko rozanielony. Uwielbiałem te kwiaty. Wziąłem ją i powąchałem , a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Dziękuję-wymruczałem i wstałem,, zaraz znajdując się przed szatynem. Założyłem mu jedną rękę na szyję i pocałowałem go czule w usta, przymykając przy tym oczy.

Sean położył obie dłonie na biodrach swojego chłopaka i niemal wtulił się w jego ciało. Odwzajemnił słodko jego pocałunek, mlaskając przy tym cichutko.

Jeszcze przez chwilę muskałem delikatnie jego usta. W końcu oderwałem się i musnąłem wargami jego ucho.
-Do domu-mruknąłem, dotykając pieszczotliwie karku chłopaka, swoimi palcami.